Gdy pomagamy… aż za bardzo, czyli jak nie dbać o samodzielność.
1. Reagujemy szybciej, niż dziecko zdąży spróbować
Wielu dorosłych nie wytrzymuje kilku sekund ciszy lub zawahania dziecka. Kiedy maluch próbuje zamknąć pojemnik, wziąć kubek lub zapiąć kurtkę, to pomoc pojawia się natychmiast. Zwykle towarzyszy jej myśl — „żeby nie męczył się za długo”.
Przykład:
Dziecko próbuje włożyć rękę do rękawa, ale zanim spróbuje drugi raz, dorosły już prowadzi jego rękę. Podobnie bywa z zakładaniem butów.
Konsekwencja:
Dziecko uczy się rezygnować, zanim wykona próbę. Z czasem zaczyna mówić „Ja nie umiem” nawet wtedy, gdy bez problemu by potrafiło. Źle rozumiana troska o dziecko wyręczanie w takich wypadkach psuje samodzielność dziecka.
Co w zamian, czyli co proponujemy w Mokotowskiej Niezapominajce?
Dajcie Państwo dodatkową minutę (lub kilka) na kolejna próbę. Możecie też poczekać, aż dziecko poprosi o pomoc. Choć nie sprzyja to samodzielności, to jednak buduje jedną z ważniejszych kompetencji społecznych, czyli szukania rozwiązań w sytuacjach trudnych. Jeśli się da, to pokażcie na sobie jak wykonać daną czynność, czyli na przykład zawiążcie powoli własnego buta. Dzieląc tę czynność na mniejsze kroki i czekając na wykonanie każdego z nich przez dziecko stworzycie mu instrukcję.
2. Pośpiech usprawiedliwia wszystko
Tempo dorosłych rzadko pokrywa się z tempem dzieci. W pośpiechu robimy wszystko „za” malucha, aby szybciej wyjść, usiąść do stołu czy przejść do następnej czynności. Patrząc z boku wygląda to tak samo jak w pierwszym punkcie, choć wynika z innych pobudek.
Przykład:
Dorosły widzi, że dziecko zbyt długo zakłada kapcie, więc robi to za nie, bo „reszta grupy już czeka” lub bo „samochód jest źle zaparkowany i trzeba szybko do niego wrócić po przekazaniu dziecka pod opiekę nauczyciela.
Konsekwencja:
Dziecko zaczyna myśleć, że jego naturalne tempo jest nieodpowiednie, co obniża poczucie kompetencji i gotowość do wyzwań. Nawet bez żadnych słów ze strony dorosłych samoocena dziecka (a wraz z nią motywacja do działania) wyraźnie maleje.
Co w zamian, czyli co proponujemy w Mokotowskiej Niezapominajce?
Podobnie jak poprzednio, dajcie Państwo dziecku czas na próby. Skąd go wziąć? Wystarczy nieco wcześniej przyjechać do przedszkola. Jeśli problemem jest konieczność powrotu do samochodu, to może warto rozważyć dojazd komunikacją miejską lub zaparkowanie dalej, ale w dobrym miejscu. Opcja ta też wymaga jednak zarezerwowania sobie zapasu czasu, np. wcześniejszego wyjścia z domu.
3. Przejmujemy kontrolę nad zadaniem
Dorośli często poprawiają prace dzieci — budowle, rysunki i inne prace plastyczne — aby wyglądały „ładniej” lub „bardziej poprawnie”. Chcą pomóc, ale przejmują kreatywność.
Przykład:
Dziecko rysuje krzywy dom, a dorosły bierze kredkę i „naprawia” prostując narysowane ściany.
Konsekwencja:
Maluch traci poczucie sprawczości. Zaczyna wierzyć, że dorośli zrobią wszystko lepiej, a jego własna praca nie ma wartości.
Co w zamian, czyli co proponujemy w Mokotowskiej Niezapominajce?
Przekażcie Państwo dzieciom informację zwrotną, która skupia się na kluczowych elementach. Pochwalcie za umieszczenie drzwi i okien we właściwym miejscu. Zadajcie dziecku pytania zamiast oceniania (np. „Czy podoba Ci się twoja praca?”). Z tego może potem wynikać dodatkowe pytanie do dziecka – czy chce swoją pracę poprawić. Podkreślajcie wyjątkowość („Widzę, że twój domek jest inny niż zwykle, ale jest bardzo ciekawy!”). Możecie też odwołać się do własnych doświadczeń i powiedzieć dziecku, że w dzieciństwie do rysowania linii prostych używaliście linijki. Na pewno ten przedmiot zainteresuje dzieci. To będzie realne wspieranie samodzielności.
5. Boimy się bałaganu
Dorośli często nie pozwalają dzieciom samodzielnie nalewać wody, nakładać zupy lub korzystać z materiałów plastycznych. Boją się rozlania lub bałaganu.
Przykład:
W przedszkolu tylko nauczycielka nalewa napoje, „żeby nie było mokrej podłogi”.
Konsekwencja:
Dziecko nie uczy się tego, co najważniejsze — jak radzić sobie z błędami. Gdy coś się przewróci, wyleje lub nie wyjdzie, maluch nie ma doświadczenia w naprawianiu sytuacji.
Co w zamian, czyli co proponujemy w Mokotowskiej Niezapominajce?
Prosimy o pamiętanie, że powiedzenie „człowiek uczy się na błędach” nie jest tylko pustym sloganem. To wyraz doświadczeń wielu pokoleń. Oczywiście jako dorośli możemy zmniejszać ryzyko błędu i minimalizować jego konsekwencje. Warto zamiast szklanych dzbanków na wodę udostępnić plastikowe (w przypadku gorących napojów jednak warto pozostać przy naczyniach szklanych lub ceramicznych i nalewać dzieciom). Są lżejsze, a w razie upadku nie rozbiją się milion małych ostrych kawałków. W pobliżu miejsc, gdzie coś może się wylać, powinien być mop lub ścierka. Ważne jest też uświadomienia sobie, że nie bałagan jest problemem, ale brak jego posprzątania. A jeśli szkoda jakiegoś przedmiotu (np. stołu z powodu pobrudzenia go farbami, to można ochronić go ceratą.
6. Zakazujemy używać noża
Wiele przedszkoli unika dawania dzieciom nawet tępych noży do masła. Strach dorosłych jest zrozumiały — ale nadmierny.
Przykład:
Nauczyciel podczas obiadu kroi wszystkim dzieciom kotlety, zamiast pozwolić im spróbować zrobić to samodzielnie.
Konsekwencja:
Dzieci nie rozwijają precyzji ruchów, siły dłoni ani koordynacji. Później trudniej im kroić nawet miękkie potrawy i czują się mniej kompetentne przy stole. Kształtowanie umiejętności wykonywania innych czynności różnymi rękami wyraźnie spowalnia.
Co w zamian, czyli co proponujemy w Mokotowskiej Niezapominajce?
Starsze dzieci w przedszkolu mają do dyspozycji noże. Wbrew pozorom nie służą one jedynie do krojenia. Uważamy, że są przydatne nawet w przypadku miękkich potraw. Ten rodzaj sztućców pomaga również przytrzymywać jedzenie. Dodatkowo w ramach tzw. ”stołu szwedzkiego” zerówkowicze przy pomocy noży smarują sobie chleb podczas poniedziałkowych śniadań. Oczywiście noże udostępnione dzieciom mają zaokrąglone końce.
7. Porównujemy
Porównywanie to nie to samo, co wyręczanie, ale często występują razem. Dorośli bowiem czasem próbują motywować dzieci porównaniem ich do innych.
Przykład:
„Antek już umie, a ty jeszcze nie” lub „Ja w twoim wieku już to umiałem”.
Konsekwencja:
Dziecko zaczyna działać pod presją. Unika zadań, w których może wypaść „gorzej”, i częściej pyta, czy „zrobiło dobrze”, zamiast tworzyć spontanicznie i odważnie. W końcu prowadzi to oczekiwania potwierdzenia prawidłowego działania na każdym etapie i przy każdej czynności. Wydłuża czas potrzebny dzieciom na czynności samoobsługowe i prowadzi do wyręczania dziecka. Koło się zamyka.
Co w zamian, czyli co proponujemy w Mokotowskiej Niezapominajce?
Najlepiej unikać tego typu porównywań. Nawet odwołanie się do własnych doświadczeń i powiedzenie dziecku, że w jego wieku też się nie umiało może być problematyczne. Z jednej strony pokazuje dziecku, że osoba znacząca i wzór też mierzyła się z takimi problemami i jej to normalne. Z drugiej jednak wyrabia w dziecku przyzwolenie na takie porównywanie się z innymi, co potem może być wykorzystane przez innych w złym celu. Warto za to podkreślać osiągnięcia pośrednie, każdy zakończony etap przybliża do nauczenie się samodzielnego wykonania danej aktywności.
Podsumowanie: Samodzielność rośnie tam, gdzie dorośli robią krok w tył
Każdy z tych punktów ma wspólny mianownik: zbyt duża ingerencja dorosłych prowadzi do zbyt małej wiary dziecka w siebie. A przecież maluchy są zdolne, kompetentne i chętne do działania — potrzebują tylko czasu, przestrzeni i okazji.
Jeśli widzicie Państwo podobne problemy w miejscach, w których przebywają Wasze lub powierzone Wam dzieci, to zachęcamy do wydrukowania i powieszenia poniższych plakatów. Jeśli nie ma miejsca na wszystkie można np. zmieniać je co tydzień.